Życzę miłego dnia i zapraszam do czytania ^^
(kolejny rozdział pojawi się wciągu najbliższych dni)
***
Siedziałam w domu zamknięta na klucz we własnym pokoju. Moje łóżko nigdy nie było tak wygodne jak teraz.
Oglądałam uniesione nad sobą stopy. Pierwszego dnia miesiąca były całkiem normalne, takie jak zwykle, ale już po trzech tygodniach stały się chudsze, a paznokcie ukazywały białe braki.
To dziwne, że żałoba tak wpływa na ludzi. No i przykre jest, że zwalnia czas.
Inga wchodziła i wychodziła z mojego pokoju. Dlatego właśnie uniemożliwiając jej to, zatrzasnęłam drzwi.
Przez pierwsze dwie godziny prosiła bym ją wpuściła. Mówiła o tym, że powinnam się otworzyć na pomoc bliskich.
Niech idzie do diabła! Może on jej przemówi do rozsądku. Ta kobieta nie była mi bliska i nie będzie. Przychodziła do mojego domu codziennie tylko i wyłącznie by sprawdzić w jakim jestem stanie. Gotowała, prała, sprzątała. Wszystko po to by dostać wypłatę.
W każdym razie - nie ma prawa mi rozkazywać lub zmuszać do zwierzeń.
Przymknęłam oczy.
Jestem ciekawa co się teraz z nimi dzieje... to nie ma sensu, bo nie są w stanie czegokolwiek mi powiedzieć.
Czekałam teraz aż wrócą do domu ich zdjęcia z pogrzebu.
***
Inspektor Jordan był chyba nie w najlepszym humorze. Najwyraźniej rozmawiał już z Ingą, bo zamiast od razu nacisnąć na klamkę zapukał i zaczął:
- Mam przykre wspomnienia jeśli chodzi o wyważanie drzwi, więc bądź tak miła i zlituj się nade mną, ok?
Spojrzałam tylko na drzwi z westchnieniem.
- Proszę? - usłyszałam znów.
- Co z ciebie za śledczy? - warknęłam w odpowiedzi.
Bardzo powoli wstałam z łóżka i przekręciłam kluczyk.
- Nie śledczy tylko inspektor - odpowiedział z udawaną złością.
- Po co przyszedłeś?
- Mogłabyś się postarać i chodziarz udawać, że cieszysz się na mój widok - zerknęłam na niego srogo, jednak Jordan kontynuował. - Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. Dobra to taka, że twoi rodzice wrócą do domu, a zła, że w pojemnikach.
Spojrzałam na niego. Starałam się jak najlepiej ukryć swój strach. Nie chciałam by się nade mną litowali. Będę silna.
- Oddaliście ciała do kremacji?
- Nie zdziwił cię fakt, że na pogrzebie nie pozwolono na pożegnanie się ze zmarłymi poprzez otwarcie trumien? Nie było takiej potrzeby. Znaleźliśmy ich w sytuacji... dość niezręcznej. Ubrania leżały na ziemi a w środku tylko proch. To dość dziwne, bo odzież oraz biżuteria pozostały w nienaruszonym stanie.
Zastanowiłam się nad tym. To przecież niemożliwe. Musiało wydarzyć się coś co przekracza granice rozumowania. Pamiętałam ten wypadek. Sama też tam byłam i widziałam wybuch, a później tylko nienaruszony las i rzeczy, które należały do moich rodziców. Pobiegłam po pomoc nadal nie rozumiejąc, że eksplozja starła tych dwoje na proch. Straszne, prawda?
Drgnęłam na wspomnienie wypadku.
Jordan musiał zauważyć moją nagłą reakcję, bo natychmiast otoczył mnie ramieniem.
- Słuchaj. Nie tylko dla ciebie jest to trudne. Znałem ich i wiem, że różnili się od przeciętnych małżeństw, więc proszę cię - przestań udawać.
Po tych słowach jak na rozkaz łzy spłynęły mi po policzkach. Gdy je poczułam niemal natychmiast wydałam z siebie cichy jęk. W końcu zaczęłam szlochać, a później nie mogłam się powstrzymać by ostatecznie się rozpłakać. Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam by smutki wypłynęły ze mnie strumieniem.
Stałam tak oparta o ramię Jordana dopóki się nie uspokoiłam.
- Jak myślisz - odezwał się nagle - Co by zrobiła Mansy?
- Wycisnęła ze mnie powód smutku.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Dokładnie. Nie możesz dusić tego w sobie, bo uśmiechasz się wtedy bardziej sztucznie niż myślisz.
Przytaknęłam.
- Emilia robi dziś spaghetti. Może wpadniesz?
Emilia była żoną Jordana, który z kolei był wielkim szczęściarzem, że dwadzieścia lat temu wpadł na nią na ulicy. Nie znałam szczerszej i bardziej utalentowanej kobiety od niej. Do tego była miła i przyjacielska. Miała tylko jedną małą wadę - była zbyt otwarta i ufna w stosunku do nieznajomych. Gdyby do domu włamał się złodziej, to z pewnością sama pomogłaby mu obrabować szafki z biżuteriom. Innymi słowy - ta para uzupełniała się wręcz idealnie.
- Emilia to skarb - mruknęłam.
- Więc bierz kurtkę i się ubieraj. Miesiąc siedzenia w domu to za dużo nawet jak dla ciebie - zmierzył mnie wzrokiem. - Jesteś blada jak ściana i pewnie schudłaś dobre dwa rozmiary.
Pociągnęłam ostatecznie nosem, wytarłam oczy z wysychających już łez i poszłam do łazienki by schłodzić wodą opuchniętą twarz.
Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Ciekawe co by było gdyby zobaczyły nie gwiazdki szkolne, czyli grono landrynkowych barbie.
Wolałabym o tym nie myśleć. Jedyne co lubiłam w szkole to godzinna przerwa na lunch ze znajomymi.
Jeszcze raz zmoczyłam twarz. Spojrzałam w lustro i poprawiłam kasztanowe włosy przyozdobione jasnym pasemka.
- Hej, Aliso! Schodzisz już?!
Oderwałam się od umywalki, otworzyłam jeszcze tylko okno w pokoju i zbiegłam do drzwi. Kiedy wyszłam świeże powietrze wypełniło moje płuca.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę o co chodziło Indze. Miała racje - czasem trzeba dać sobie pomóc.
Emilia była żoną Jordana, który z kolei był wielkim szczęściarzem, że dwadzieścia lat temu wpadł na nią na ulicy. Nie znałam szczerszej i bardziej utalentowanej kobiety od niej. Do tego była miła i przyjacielska. Miała tylko jedną małą wadę - była zbyt otwarta i ufna w stosunku do nieznajomych. Gdyby do domu włamał się złodziej, to z pewnością sama pomogłaby mu obrabować szafki z biżuteriom. Innymi słowy - ta para uzupełniała się wręcz idealnie.
- Emilia to skarb - mruknęłam.
- Więc bierz kurtkę i się ubieraj. Miesiąc siedzenia w domu to za dużo nawet jak dla ciebie - zmierzył mnie wzrokiem. - Jesteś blada jak ściana i pewnie schudłaś dobre dwa rozmiary.
Pociągnęłam ostatecznie nosem, wytarłam oczy z wysychających już łez i poszłam do łazienki by schłodzić wodą opuchniętą twarz.
Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Ciekawe co by było gdyby zobaczyły nie gwiazdki szkolne, czyli grono landrynkowych barbie.
Wolałabym o tym nie myśleć. Jedyne co lubiłam w szkole to godzinna przerwa na lunch ze znajomymi.
Jeszcze raz zmoczyłam twarz. Spojrzałam w lustro i poprawiłam kasztanowe włosy przyozdobione jasnym pasemka.
- Hej, Aliso! Schodzisz już?!
Oderwałam się od umywalki, otworzyłam jeszcze tylko okno w pokoju i zbiegłam do drzwi. Kiedy wyszłam świeże powietrze wypełniło moje płuca.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę o co chodziło Indze. Miała racje - czasem trzeba dać sobie pomóc.
Coś mi się nie zgadza... To niemożliwe, aby bohaterka tak późno dowiedziała się o stanie, w jakim zostali znalezieni jej rodzice. Policja ZAWSZE musi zidentyfikować ciała, nawet jeśli znajdzie przy nich dokumenty. W tym celu wzywa krewnych i okazuje im zwłoki. W przypadku takim jak ten, gdy szczątki są całkowicie nierozpoznawalne, krewni oglądają znalezione przy nich przedmioty. Właśnie wtedy Alisa dowiedziałaby się o wszystkim.
OdpowiedzUsuńIch ciała zamieniły się w proch - to się zgadza. Jednak Alisa była przy całym zajściu. Później dowiemy się istotnej rzeczy czemu jej rodzice zginęli, ale tego ja sama muszę się najpierw dowiedzieć ;)
UsuńTo dlaczego Alisa zachowuje się tak, jakby o owym fakcie nie wiedziała?
UsuńKażdy ma jakieś granice, których nie może lub nie chce przekroczyć. Strata rodziców to dość duży cios dla każdego, a Alisa wyróżnia się nieco z powodu swojego zachowania. Można powiedzieć, że mimo iż rozumie pewne sprawy to są takie, których nie chce zrozumieć,tzw. tama. Nie bardzo chce jej się w to wierzyć, ale krok po kroku musiała przypomnieć sobie, że była świadkiem, widziała to i jej rodzice nie żyją. Koniec, kropka. Mniej więcej tak ma to wyglądać moimi oczami.
UsuńAcha.
OdpowiedzUsuńAle dla mnie to i tak wciąż jest mętne i nieprzekonywujące.
Nie mam nic przeciwko. To jest mój błąd i naprawię go przy nadchodzącej okazji chodź myślę, że nie będzie to potrzebne ze względu na kolejne wydarzenia.
Usuń